17 lutego w Warszawie odbyło się spotkanie kierownictwa Lasów Państwowych z przedstawicielami organizacji skupiających przedsiębiorców leśnych. Spotkanie odbyło się na prośbę Polskiego Związku Pracodawców Leśnych, w ramach planowanych wcześniej cokwartalnych zebrań.
Kierownictwo LP reprezentowali m.in. dyrektor generalny LP Andrzej Konieczny, jego zastępcy, dyrektorzy Bogusław Piątek i Krzysztof Janeczko, kierownik zespołu DGLP ds. bezpieczeństwa i ochrony pracy Marcin Cichowicz oraz kilku m.in. przedstawicieli różnych pionów DGLP i RDLP.
Stronę Polskiego Związku Pracodawców Leśnych reprezentowali: prezes Wojciech Wójtowicz, Artur Kunda oraz dyrektor biura PZPL Rafał Jajor.
Dyrektor generalny LP Andrzej Konieczny poruszył temat procedowanych w UE przepisów dotyczących ochrony przyrody. Zgodnie z nimi, jak zapowiadał dyrektor, do 2030 roku pozyskanie drewna w LP może spaść o ponad połowę.
Jak mówił, sytuacja co do przyszłości funkcjonowania leśnictwa, gospodarki leśnej, przemysłu drzewnego i sektora usług leśnych jest niepewna i potrzebna jest współpraca w zakresie zapobieżenia ew. skutkom nowych regulacji prawnych.
Wojciech Wójtowicz w imieniu PZPL mówił o przebiegu prac zespołu ds. mechanizacji prac leśnych, który powstał na prośbę PZPL i działa bardzo sprawnie. Spotkania odbywają się regularnie, niemal co tydzień. PZPL ma w zespole 3 przedstawicieli. Biuro PZPL przesyła też do Zespołu uwagi wszystkich członków PZPL. Ostatnio przesłaliśmy uwagi dotyczące mechanizacji przygotowania gleby.
Prezes PZPL zaproponował elektronizację obiegu części dokumentów między firmą leśną a nadleśnictwem. Chodzi o to, by nie trzeba było wszystkich dokumentów podpisywać ręcznie (np. POR), by wykorzystać podpis elektroniczny (który przedsiębiorcy i tak mają, bo jest potrzebny w przetargach) i system informatyczny Lasów Państwowych. Pomysł spotkał się z przychylnością przedstawicieli LP, m.in. zastępcy dyrektora RDLP w Toruniu Jacka Krzyżanowskiego.
Prezes Wójtowicz mówił też o zgłoszonym przez członków PZPL problemie tablic ostrzegawczych na powierzchniach roboczych w lesie. Musza one być posadowione 1,8 m nad ziemią, co oznacza, że pracownicy leśni muszą wozić ze sobą słupki długości ok. 3 m. Jest to bardzo niewygodne i przysparza dodatkowych kosztów, a trudno wykazać, by bezpieczeństwo w lesie wzrastało od tego, że tablica jest usytuowana w sposób tak ściśle określony przepisami.
Kolejny poruszony przez Prezesa Wójtowicza problem to sposób organizacji pracy w lesie. Trzeba tu wypracować dobre praktyki, bo teraz wiele pieniędzy ucieka przedsiębiorcom leśnym (a więc i LP, które płacą za te prace) przez złą organizację. Niestety, jak mówił prezes, racjonalna organizacja pracy i jej mechanizacja przy pakietach wielkości 1 leśnictwa jest niemożliwa.
Artur Kunda z PZPL dodawał, że te koszty tracone na złą organizację pracy firmy leśne przerzucają na nadleśnictwa. Więc opracowanie w tym zakresie dobrych praktyk jest w interesie obu stron. Mówił też, że zastanawiamy się nad elektronizacją obiegu dokumentów, a tymczasem w lesie ciągle trzeba palikować stosy! Pomimo tego, że od lat można odbierać drewno w stosach nieregularnych. To są gigantyczne koszty w skali roku dla firmy leśnej, ponoszone jedynie, jak mówił, z przyczyn estetycznych.
Ważne jest blokowanie prac w jednym lub sąsiednich leśnictwach, a potem dopiero przerzucanie maszyn na kolejne pozycje. Jak mówił Artur Kunda, aby usprawnić prace nie trzeba żadnych zmian w przepisach, wystarczy zdrowy rozsądek.
Z potrzebą koncentrowania prac leśnych zgodził się dyrektor Bogusław Piątek. Mówił też, że kołkowanie jest stosowane tam, gdzie są detaliczni odbiorcy drewna. A w LP zapadła już decyzja o przejściu na fotooptyczny pomiar drewna.
Wojciech Wójtowicz dodawał, że w Polsce ok. 1/3 pracy maszyn to przejazdy. Na jeden zrąb czasem trzeba wracać 3 razy. Tymczasem maszyny należące do LP robią te prace na raz.
Jak mówił, kolejnym sposobem na ograniczenie kosztów jest zmniejszeni liczby sortymentów na jednej powierzchni roboczej. Wszystkie takie usprawnienia powodują, że polskie firmy leśne potrafią pracować taniej w Czechach czy Niemczech niż w Polsce.
Do inwestowania w sprzęt przedsiębiorców zniechęca też niepewność. Jak mówił prezes Wójtowicz, jednego roku do zrywki jest dłużyca, drugiego kłoda. Kupować nowych maszyn co rok się nie da.
W sprawie liczby sortymentów dyrektor Andrzej Konieczny mówił, że tu potrzebne jest porozumienie usługodawców leśnych z przemysłem drzewnym.
Rozdrobnienie pakietów i zmniejszenie wymagań doprowadziło do tego, że pakiety wygrywają firmy do tego nieprzygotowane, które nie radzą sobie z zamówieniem, mówił Wojciech Wójtowicz. Ale okazuje się to w połowie roku, gdy już umowy z zulem nadleśniczy nie chce rozwiązywać, więc pomagać musza firmy, które z tym nowym przegrały w przetargu ceną.
Artur Kunda dodawał, że problemy na jakie natrafiają w Polsce firmy leśne powodują, że coraz więcej z nich chce odejść z branży. A część już odeszła.
Marian Wiśniewski, który od wielu lat, na różnych stanowiskach, zajmuje się w LP przygotowywaniem dokumentacji dotyczącej przetargów i prac leśnych mówił, że obecnie powstający opis technologii i wykonawstwa prac jest już bardzo dobry. Powstawał ok. 6 lat, był udoskonalany. A wyniki prac zespołu ds. mechanizacji mogą i powinny znaleźć odzwierciedlenie w tym opisie.
Dyrektor Jacek Krzyżanowski z RDLP w Toruniu mówił, że przejście na jednostki naturalne było dla prac leśnych dobre. Bo przedsiębiorca woli liczyć koszty posadzenia np. 1000 szt. sadzonek niż stosować jak wcześniej katalog. Ale, jak zaznaczył, bardzo ważna tu jest prawidłowa wycena prac. Podawał przykład RDLP w Toruniu, gdzie planowanie prac leśnych zostało ujednolicone, i np. przy sadzeniu zawsze musi być uwzględniony transport.
Powyższy tekst nie jest protokołem ze spotkania, ale krótką, syntetyczną notatką relacjonującą wybrane fragmenty rozmowy.
Pełna wersja notatki ze spotkania została udostępniona wyłącznie członkom Polskiego Związku Pracodawców Leśnych.