2 października w siedzibie Dyrekcji Generalnej Lasów Państwowych doszło do spotkania przedstawicieli Polskiego Związku Pracodawców Leśnych z kierownictwem Lasów Państwowych.
Podczas tego spotkania prezes Związku Wojciech Wójtowicz osobiście przekazał dyrektorowi generalnemu Lasów Państwowych Andrzejowi Koniecznemu dwa pisma. Oto ich treść.
PISMO 1
Szanowny Panie Dyrektorze,
W imieniu Polskiego Związku Pracodawców Leśnych, pragniemy wskazać na następujące problemy wykonawców prac leśnych w Lasach Państwowych:
1.
Wykonawca usług leśnych dla nadleśnictwa rokrocznie przystępuje do przetargu mając w perspektywie nie tylko obowiązek wykonania umowy, ale i utrzymania pracowników, zapłaty im wszelkich świadczeń, udzielenie urlopów, spłatę zaciągniętych zobowiązań w postaci leasingow czy kredytów. Naturalnym i minimalnym oczekiwaniem byłoby pozostawienie uzyskanych stawek za wykonane prace na poziomie dotychczasowym. Przedsiębiorca jest jednak świadkiem wzrostu inflacji oraz odgórnie sterowaną co roku zwiększaną płacą minimalną, która w żaden sposób nie jest uwzględniana w szacowaniu wartości zamówienia przez nadleśnictwo.
Przez ostatnie dwa lata przedsiębiorca podstawiając dotychczas otrzymywane stawki dowiadywał się że nadleśnictwo na wykonanie zadania ma mniej środków. Jedynym wyjściem aby uzyskać kontrakt było zmniejszenie kwoty, za którą wykonawca będzie wykonywał pracę. Podczas roku wykonawca dowiaduje się o okolicznościach mających wpływ na wycenę kontraktu, które dodatkowo zwiększają koszty wykonania prac. Są to:
- Zwiększenie odległości zrywkowych
- Zwiększenie ilości sortymentów
- Zamiana pozycji
- Brak wyznaczonych drzew do wycięcia
- Wstrzymywanie prac z powodów inwentaryzacji, polowań,
- Sprawdzanie pozycji cięć w ostatnim dniu wykonania, doszukiwanie się usterek
- Zlecanie prac hodowlanych na zasadzie procentu powierzchni
- Pozyskiwanie dłużycy w trzebieżach przy pozyskaniu maszynowym
- Koszenie zlecane, gdy już nie widać sadzonek
- Nie agregowanie prac z przygotowania gleby
- Nadmierne stosowanie kar
Uważamy, że czynniki wpływające na wartość zamówienia powinny być uwzględniane podczas trwania zamówienia, w sposób ciągły, a kanon tych zmian powinien być jasno i przejrzyście określony. LP jako jednostka administracji publicznej powinna traktować równo wszystkich wykonawców (wszystkich równo kontrolować), a w swych wycenach uwzględniać wzrost płacy minimalnej.
2.
Zwracamy uwagę na temat wykonawstwa pakietów harwesterowych. Jak sama nazwa mówi pozyskanie powinno odbywać się tu przy użyciu maszyn wielooperacyjnych typu harwester, natomiast wielokrotnie zdarza się tak, iż maszyna nie jest w stanie samodzielnie wykonać całej zleconej pracy, wymagana jest pomoc pilarza. Drwal jest niezbędny, ponieważ:
- sieć szlaków zrywkowych jest źle założona np. co 30 metrów, co skutkuje tym, iż żuraw harwestera nie jest w stanie sięgnąć wszystkich przeznaczonych do wycinki drzew (żuraw jest w stanie sięgnąć około 8 metrów, 10 metrów od środka maszyny)
- szlaki w młodszych drzewostanach są zakładane wzdłuż, a nie w poprzek co jest niezgodne ze sztuką wyznaczania szlaków i utrudnia pracę maszyny oraz powoduje uszkodzenia drzewostanu (uderzanie głowicą czy żurawiem w drzewa)
- powierzchnie nie są prawidłowo dostosowane do pracy maszyny ze względu na dużą krzywiznę oraz ugałęzienie drzewostanu, w związku z tym maszyna nie jest w stanie wykrzesać ani wymanipulować sortymentu, ponieważ jej warunki techniczne na to nie pozwalają
- na niektórych powierzchniach przeznaczonych do pozyskania maszynowego jest duża liczba drzew liściastych.
Wszystko to skutkuje tym, iż z pozyskania maszynowego tak naprawdę tworzy się pozyskanie mieszane, które powoduje zwiększenie kosztów pracy dla przedsiębiorców leśnych. Na etapie kalkulowania kosztów nie zostało to uwzględnione. Więc nie można tych pakietów nazwać harwesterowymi, ponieważ występuje w nich również pozyskanie ręczne, za które firmy leśne otrzymują dużo niższe wynagrodzenie, niż było to w pakietach całościowych. Dzieje się tak ze względu na to, iż w nadleśnictwach „wyciąga” się możliwie jak najwięcej powierzchni pod maszynowe pozyskanie drewna, gdzie tak naprawdę w części tych powierzchni potrzebna jest również praca pilarzy.
3.
Podział na małe pakiety lub pakiety specjalistyczne powoduje zerwanie płynności prac. Nadleśnictwa nie są w stanie zapewnić ciągłości zadań zarówno z pozyskania jak i z hodowli. Takie podziały w naturalny sposób powodują przesunięcie pracownika z umowy o pracę na umowy śmieciowe (samozatrudnienie), ponieważ nie ma możliwości zapewnienia mu nieprzerwanej pracy. Bezpośrednią konsekwencją tego stanu rzeczy jest wzrost wypadkowości, ponieważ taka osoba wymyka się z pod nadzoru PIP (nie można skontrolować przestrzegania BHP) i wszelkich wymogów KP (urlopy, ilość godzin pracy).
Dobrym przykładem jest sprawa podjęta przez mecenasa Lecha Obarę. Gdzie mamy sytuację zwolnienia pracownika, jego samozatrudnienie oraz ubezpieczenie w KRUS. Gdy samozatrudniony uległ wypadkowi, rodzina zmarłego nie otrzymała odszkodowania. Tu nasuwa się pytanie: ile warte jest życie drwala? 5%, 10% wyższej stawki?
Firmy tak zwane rodzinne w rozumieniu ojciec + syn (synowie) będą zawsze pracować w modelu jeden ubezpieczony, a na resztę szkoda pieniędzy. A jeżeli już, to ubezpieczenie w KRUS, ale dalej „firma” nie ma pracowników.
Jeżeli nie ma pracowników, to taki wykonawca nie spełnia wymogów dotychczasowych SIWZ oraz reguł FSC czy PEFC. Podstawową formą opodatkowania takiego wykonawcy jest ryczałt, który mimo korzyści z uproszczenia w naliczaniu podatków, nie zachęca do zatrudnienia pracowników, ponieważ koszt zatrudniania pracowników przy ryczałcie nie obniża podatku.
Mamy nadzieję, że udało nam się wykazać, że niższa stawka takich firm nie jest wynikiem dobrego zarządzania czy większej wydajności, a jedynie cwaniactwem w unikaniu opłat skarbowych i ubezpieczeniowych.
Następnym sposobem takiego cwaniactwa są konsorcja złożone z „firm” jednoosobowych, w których nikt nie jest pracownikiem w rozumieniu KP, ale wszyscy pracują przy pozyskiwaniu i zrywce. A przecież właściciel firmy nie musi pracować pilarką czy na maszynie, powinien przede wszystkim zarządzać, a w „wolnym” czasie może wykonywać prace z hodowli czy ochrony.
Proponujemy jako rozwiązanie:
- kryterium pozacenowe w SIWZ np. jeżeli wymagane jest 10 pilarzy to przedstawienie zaświadczenia z ZUS, że w roku poprzednim zatrudnienie było na poziomie np. min 5 osób
- kreowanie tak pakietów, aby stymulowały zatrudnienie przy jednoczesnym stymulowaniu uczciwej konkurencji.
Ciekawi jesteśmy propozycji rozwiązań ze strony kadry Lasów Państwowych dla których ważne niewątpliwie jest zmniejszenie ilości wypadków na zarządzanym terenie.
4.
Eksperyment jaki został wprowadzony na terenie RDLP w Zielonej Górze wywołuje wiele skutków. Podział na pakiety hodowlane i harwesterowe wprowadził chaos w prawidłowym funkcjonowaniu firm leśnych.
Większość firm będzie pracowała tylko do końca spłacania swoich obciążeń finansowych, gdyż z wielką nadzieją i wiarą na dobrą współpracę zainwestowała we współpracę z LP. Obecnie na rynku nie widać inwestycji, chęci rozwoju i inwestowania w sprzęt i ludzi. Zrobiliśmy krok w tył, a może nawet dwa.
Przy długoterminowym utrzymaniu się podziału pakietów, firmy mają trudności w utrzymaniu pracowników, nie maja szansy na przetrwanie. Wygrany pakiet hodowlany nie gwarantuje firmie przetrwania, a tym samym utrzymania wykwalifikowanych pilarzy, operatorów, kierowników, którzy są wymagani do tych pakietów. Jest za mało pracy w tych pakietach, a te które są, nie są atrakcyjne finansowo.
W pakietach hodowlanym brak jest ciągłości zadań, zlecenia są niesystematyczne i nieregularne. Jest to praca sezonowa. Prowadzi to do tego, że zakończenie prac następuje często już we wrześniu czy w październiku.
Zaś w pakietach harwesterowych prace wykonują podwykonawcy, pomimo że wykonawca zaznaczył samodzielną realizację zamówienia. Stało się to, co przewidywaliśmy. Przy tak niskich kosztach, jakie Lasy Państwowe ponoszą za pozyskanie drewna w pakietach harwesterowych, Dyrekcja Zielonogórska nie zwraca uwagi na nieprzestrzeganie zapisów umowy i niedociągnięcia wykonawców.
Za wszelką cenę próbuje się udowodnić, że pakiety harwesterowe są dobrym rozwiązaniem dla wszystkich. Nie mówi się głośno o tym, w jaki sposób te prace są wykonywane i przez kogo. Próbuje się na siłę utrzymywać umowy, poprzez umowy zastępcze i dopuszczanie do prac firm podwykonawczych.
W przyszłym roku może stać się tak, że pakiety hodowlane mogą być wcale nie obsadzone, pracownicy zwalniają się z firm i szukają bardziej stabilnych etatów. Bliskość zachodniej granicy nie ułatwia firmom z tego terenu zaoferowania lepszych warunków pracy. Warto zaznaczyć, że pakiety hodowlane w niektórych nadleśnictwach zostały dopiero rozstrzygnięte w połowie roku. Jedynym rozwiązaniem jakie widzimy w tej sytuacji jest powrót do pakietów całościowych. To może uratuje jeszcze ostatnie firmy, które zostały w Dyrekcji Zielonogórskiej.
5.
Inne postulaty zgłaszane przez członków PZPL:
- zasady waloryzacji umów wieloletnich wpisane do umowy (o m.in. o inflację, wzrost minimalnego wynagrodzenia)
- w czasie realizacji umowy nadleśnictwo może zmienić prace w zakresie 30%. Najczęściej zamieniane są zręby na przygodne. Jeśli zamieniać, to prace adekwatne do siebie pod względem pracochłonności
- orka w metodzie Sobańskiego jest zaplanowana bez pogłębiacza, co w metodzie Sobańskiego, przy sadzeniu żołędzia, nie ma sensu. Ale jest taniej
- rozbijanie pakietów na mniejsze niż w latach ubiegłych oraz wprowadzanie pakietów harwesterowych powoduje jedynie pozorny wzrost konkurencyjności
- chowanie rozdrabniania pozostałości pozrębowych w mechaniczne godziny z zagospodarowania lasu (wycenione na ok. 100 zł/h), co skutkuje pracą za pół ceny
- stosowanie do odnowień 3-4-letnich sadzonek stawki na dwulatkę, z zaledwie 10% dodatkiem
- całkowite wykreślenie w części leśnictw wykonania dołów na sadzonki w odnowieniach, co skutkuje koniecznością korzystania ze starych, odległych, wymagających poprawy
- usuwanie drzew niebezpiecznych przy drogach wg stawki z PCL.
Z poważaniem
Zarząd Polskiego Związku Pracodawców Leśnych
PISMO 2
LIST OTWARTY
Szanowny Panie Dyrektorze,
W imieniu Polskiego Związku Pracodawców Leśnych, oraz wielu przedsiębiorców leśnych nie zrzeszonych w naszym Związku, ale pracujących na terenie RDLP w Zielonej Górze, wyrażamy sprzeciw wobec planów dyrektora Wojciecha Grochali kontynuowania, a nawet poszerzenia, stosowania w przetargach na usługi leśne na rok 2020 podziału na pakiety hodowlane i harwesterowe.
Sprzeciw wobec wprowadzenia takiego podziału przedsiębiorcy leśni zgłaszali już ponad rok temu, we wrześniu 2018 roku, w różnych formach. Były to listy do RDLP w Zielonej Górze, DGLP w Warszawie, protest pod dyrekcją zielonogórską i wiele spotkań na różnych szczeblach. Bez skutku.
Teraz, po ponad roku funkcjonowania „eksperymentu zielonogórskiego”, stało się wszystko to, co przewidywaliśmy w tych pismach i o czym mówiliśmy na spotkaniach.
Do pakietów harwesterowych wystartowały firmy z całej Polski, zaniżając stawki o nie rzadko 30 proc. Na spotkaniu Komisji Wspólnej ds. współpracy LP i zuli w RDLP w Zielonej Górze w dniu 5.06.2019 r. przedsiębiorcy leśni przedstawiali przykłady firm, które wygrały te pakiety, a potem oddały je podwykonawcom, którzy pracują przez miesiąc, bo wykonawca im nie płaci, i w to miejsce przychodzą następni. Na te argumenty Dyrektor Wojciech Grochala odpowiadał, że jego plan zaoszczędzenia pieniędzy się powiódł i będzie taki podział na pakiety stosował również w przyszłym roku. Tylko, że dodatkowo w roku 2020 zwiększy pakiety harwesterowe do około 80% rocznego pozyskania w nadleśnictwach...
Lokalnym, rodzimym firmom pozostało walczyć o pakiety hodowlane, jednak kwoty, jakie przeznaczyły na ich realizację nadleśnictwa często zupełnie nie odpowiadały kosztom, jakie na realizację tych zadań muszą przeznaczyć firmy. Stąd wiele unieważnionych postępowań, spowodowanych wyższymi stawkami proponowanymi przez firmy wykonawcze.
Na wspomnianym wyżej spotkaniu przedsiębiorcy którzy wygrali tylko pakiety hodowlane pytali, co maja zrobić, gdy we wrześniu skończy się praca, bo umowy zostaną wykonane. Co z pracownikami? Wtedy Pan Dyrektor Grochala powiedział, że można iść do kolegi pomóc jako podwykonawca. Gdy drugi przedsiębiorca odpowiedział, że zaznaczył samodzielne wykonanie, za co dostał dodatkowe punkty, więc nie może przyjąć kolegi jako podwykonawcy, bo jest to nie zgodne z podpisaną umową, Dyrektor miał na to krótką odpowiedź „trzeba było tego nie zaznaczać”. Przypomnijmy, że mówimy o zapisach w umowach, mających na celu podnoszenie jakości prac leśnych, premiowanie firm zatrudniających na stałe osoby z doświadczeniem przy wykonywaniu tych prac.
Nawet tam, gdzie firmom udało się wywalczyć wyższe stawki w pakietach hodowlanych, nie są one wstanie utrzymać się z tych pakietów. Cierpią z tego powodu pracownicy, podwykonawcy. Brak ciągłości frontu pracy powoduje przestoje, zarówno maszyn, jak i ludzi.
Słyszymy ze strony Lasów Państwowych, że usługi leśne na terenie RDLP w Zielonej Górze były wcześniej zdominowane przez kilka firm i należało ten „układ” rozbić. Bo stawki były za wysokie.
Po pierwsze brzmi to tak, jakby przedsiębiorstwa leśne były jakimiś wielkimi koncernami, które owinęły sobie Lasy wokół palca. To nieprawda. Są to w skali całej gospodarki nieduże, rodzinne przedsiębiorstwa. Daleko im do skali, jaką osiągają duże firmy z branży budowlanej drogowej, spożywczej czy chociażby, by daleko nie szukać, rolnej.
Po drugie: gdyby teza o zawładnięciu rynku przez kilka zuli była prawdziwa, to musielibyśmy mieć do czynienia z falą postepowań w Urzędzie Zamówień Publicznych czy Urzędzie Ochrony Konkurencji i Konsumenta. Na spotkaniu Komisji Wspólnej ds. współpracy LP i zuli w RDLP w Zielonej Górze w dniu 5.06.2019 przedsiębiorcy wysłuchali wykładu o zmowach cenowych, podczas którego wskazano przykłady postępowań, gdzie do takich zmów mogło dojść. Jednak nie był żadnej fali zawiadomień ze strony nadleśnictw o zmowie cenowej. Trudno więc takiego wykładu nie traktować inaczej, jak próby zastraszania, o czym zresztą przedsiębiorcy na tym spotkaniu od razu powiedzieli.
A jeśli już mowa o naruszeniu zasad uczciwej konkurencji, to jak traktować ręczne sterowanie sektorem usług leśnych, jakiego dopuszcza się RDLP w Zielonej Górze?
Problem jest ogólnopolski. Są nadleśnictwa, gdzie co roku historia jest pisana na nowo. Jednego roku przetarg jest na duże pakiety i premiuje duże firmy, z maszynami i wieloma pracownikami, drugiego roku przetarg jest na małe pakiety i premiuje firmy małe, tylko z szefem, pracownikiem i ciągnikiem.
Teraz wygląda to tak, jakby Lasy Państwowe nagle postanowiły zrobić krok wstecz, a może i dwa, w rozwoju technologicznym pracy w lesie. Polska już wcześniej była zapóźniona w stosunku do Niemiec, Czech, czy wielu innych krajów, nie wspominając już Skandynawii, w liczbie nowoczesnych i wydajnych maszyn leśnych i w technologii wielu prac leśnych.
Dzięki rozwojowi wielu firm, które dzięki zwiększeniu obrotów (a więc pracy na większym obszarze) zainwestowały w maszyny, wyszkoliły pracowników, zadbały o bhp, następował postęp.
Obecne działania: zmniejszanie wielkości pakietów w wielu nadleśnictwach w kraju, podział prac na pakiety harwesterowe i hodowlane, rezygnacja z wielu wymogów stawianych wykonawcom, prowadzi do zahamowania rozwoju tych firm, albo wręcz do ich upadku. Premiuje za to firmy małe, nie mające wysokowydajnych maszyn, nie mające takiego potencjału pozwalającego na zadbanie o jakość i bezpieczeństwo wykonywanych prac.
Rozumiemy, że wszystkie te działania mają na celu obniżenie nakładów, jakie Lasy ponoszą na usługi leśne. I prawdopodobnie efekt ten w krótkim okresie zostanie osiągnięty. Lasy mają pozycje monopolistyczną, mogą dyktować warunki. Jednak w dłuższym okresie, tak brutalne traktowanie sektora usług leśnych przyniesie same negatywne skutki.
Wszystkie kłopoty, jakie spadają na firmy leśne ze strony Lasów, dokładają się tylko do problemów ze znalezieniem pracowników i ich utrzymaniem, przy tak niskiej rentowności działalności gospodarczej polegającej na wykonawstwie usług leśnych.
Wiele lat temu straszono nas, że jak się nie będziemy rozwijać, to sektor usług leśnych zostanie w Polsce zdominowany przez firmy z Niemiec czy Czech. Tymczasem jest przeciwnie. To nasze firmy szukają pracy na tych zagranicznych rynkach. Co ważne, stawki oferowane tam, za granicą, nie są znacząco wyższe od naszych. Ale warunki pracy są zupełnie inne. Ludzie i maszyny mogą tam osiągać wysokie wydajności, co pozwala na prace za takie stawki. U nas, w Polsce, Lasy Państwowe nie potrafią stworzyć takich warunków.
Mało tego, jesteśmy traktowani w sposób niewłaściwy, niegodny, wręcz czasem niegrzeczny. Na czerwcowym spotkaniu w RDLP w Zielonej Górze Dyrektor Grochala był zdenerwowały, niemiły, wręcz można było po niektórych stwierdzeniach pomyśleć, że uważa przedsiębiorców za nieudolnych, bo nie potrafią znaleźć dla siebie innej pracy. W pewnym momencie nazwał nawet pracowników, którzy pracują w naszych firmach „cieciami”. Zostało to bardzo szybko wyłapane przez jednego z przedsiębiorców, który powiedział, że ci „ciecie, o których mówi Pan Dyrektor, to dla nas bardzo wartościowi ludzie, nasi pracownicy, na których nam zależy”.
Sektor usług leśnych może i jest jak guma, Panie Dyrektorze. Można go mocno wielokrotnie rozciągnąć i popuszczać, w zależności od potrzeb finansowych Lasów Państwowych. Ale kiedyś w końcu pęknie…
Z poważaniem
Zarząd
Polskiego Związku Pracodawców Leśnych