26 kwietnia 2022 roku w siedzibie Dyrekcji Generalnej Lasów Państwowych w Warszawie odbyło się spotkanie kierownictwa LP z przedstawicielami branży usług leśnych.
Stronie LP przewodził p.o. dyrektora generalnego LP Józef Kubca, po stronie zuli były delegacje Polskiego Związku Pracodawców Leśnych (PZPL) z prezesem Wojciechem Wójtowiczem i Stowarzyszenia Przedsiębiorców Leśnych (SPL) z prezesem Tadeuszem Ignaciukiem.
Andrzej Schleser z SPL wprowadził obecnych w obecną sytuację, w jakiej znajdują się firmy leśne. Mówił o petycji branży usług leśnych do premiera Morawieckiego, która była skierowana jeszcze przed wybuchem wojny w Ukrainie. Już wtedy sytuacja była zła.
Po 24 lutego, czyli po napaści Rosji na Ukrainie koszty zuli wzrosły dramatycznie.
– Ukraińcy w części przestali być dostępni jako pracownicy naszych firm. Zarówno SPL jak i PZPL wystąpiły o aneksację umów. LP jej dokonały, ale jednostronnie, wyłącznie w oparciu o ceny paliw – mówił Schleser.
Pokazał odpowiedzi wybranych nadleśnictw na pisma zuli. Nadleśniczowie wymagali dodatkowych wyliczeń udowadniających wzrost kosztów. Jedno z nadleśnictw na prośbe zmiany treści aneksu wprost powiedziało, że nic zmienić nie może, bo dokumentacja przyszła z DGLP.
A przecież zgodnie z ustawą o zamówieniach publicznych, za przygotowanie i przeprowadzenie postepowania o udzielenie zamówienia odpowiada kierownik zamawiającego, a więc nadleśniczy, nie DGLP. Ponadto zgodnie z ustawą o lasach, nadleśniczy prowadzi samodzielną gospodarkę leśną w nadleśnictwie.
Aneksy były podpisywane niemalże pod przymusem, jak mówił Schleser, nadleśniczowie naciskali na zule, dawali na podpisanie mało czasu.
– Sytuacja w zulach jest tragiczna. Nie ma ludzi chętnych do pracy. Za chwilę nie będzie komu pracować. Nadleśnictwa już teraz same ogłaszają się na FB, że szukają ludzi do sadzenia. I nie ma zgłoszeń – mówił Schleser. – Wzrost kosztów jest ogromny. Nie ma teraz chyba firmy, która obecnie byłaby w stanie kupić nowy sprzęt leśny. To za duże zobowiązanie w tych trudnych czasach.
Efekt jest taki, jak mówił przedstawiciel SPL, że firmy wycofują się z branży. Personel się starzeje. Zule konkurują o pracownika z budowlanką, transportem, przemysłem.Przeciętny wiek operatora maszyny leśnej w Europie to 55 lat. Nie ma młodych pilarzy. Prawie nie ma takich, którzy potrafią ścinać drzewa trudne.
Zule walczą o życie. Nie ma tu rozwoju, chodzi tylko o dociągnięcie leasingu do końca i ucieczkę z branży. Schleser cytował raport z badania przeprowadzonego przez GAZETĘ LEŚNĄ i portal FIRMYLESNE.pl, w którym pokazano, że 73 proc. zuli chce odejść z rynku.
– Rynek pracy w lesie opierał się na pracownikach ukraińskich, to się załamuje. Nie ma pieniędzy, by utrzymać pracowników, wszyscy już, łącznie z Biedronką, płacą lepiej – ciągnął Schleser. – Nie ma też konstruktywnego dialogu na temat branży.
Schleser zaproponował „Społeczny Program Rozwoju Sektora Leśno-Drzewnego”. Jak mówił, trzeba zmienić prawo. I branża usług leśnych szuka partnera, który w tym pomoże.
– Rośnie presja społeczna na LP. Dziś ciężko byłoby zebrać podpisy pod ochroną obecnego modelu funkcjonowania LP. Model ten trzeba zmodyfikować, dostosować go do sytuacji, w jakiej jesteśmy mówił Schleser.
Jakie są postulaty branży usług leśnych? Schleser wymienił:
- powołanie międzyresortowego zespołu roboczego ds. wypracowania zmian dla branży usług leśnych
- określenie stawek minimalnych (by zatrzymać walkę ceną, bo firmy nie utrzymają pracowników)
- określenie pozacenowych kryteriów w przetargach na usługi leśne
- stworzenie bazy monitorującej rzetelność usług leśnych świadczonych na rzecz LP,
- określenie warunków minimalnych dla zuli
- analiza i opracowanie propozycji zmian w prawie pozwalających na rozwój sektora usług leśnych
- certyfikacja zuli
- poprawa organizacji pracy w zulach (koncentracja prac, mniej sortymentów itp.)
- decentralizacja decyzyjności w LP, przywrócenie kompetencji nadleśniczym w zakresie ochrony lokalnego rynku usług leśnych
- analiza i monitorowanie rzeczywistych kosztów usług leśnych i określenie progu rentowności
- opracowanie i wdrożenie programów finansowania sektora
- stworzenie warunków dla praktyk zawodowych w zulach dla absolwentów szkół leśnych
- systematyczny, wpisany w plany finansowe LP, wzrost stawek dla zuli, pozwalający na zbliżenie poziomu płac w zulach do średniej płacy w budowlance.
Teraz nastąpiło to, co przewidywaliśmy i o czym mówiliśmy wcześniej. LP walczyły z zulami teczkowymi, ale tak, że to uderzyło w dobre firmy. Lasy poszły w kierunku małych czy nawet miniaturowych zuli robiąc małe pakiety w przetargach i teraz mamy tego efekt – mówił Wojciech Wójtowicz, prezes PZPL.
– Każdy z nas przedsiębiorców ma już druga nogę poza LP, ale dociera do nas, że trzeba odciąć tę nogę chorą, czyli właśnie LP. Bo teraz pracujemy poza LP, by dotować LP.
LP straszyły, że mogą zatrudnić swoich pracowników. OK, możecie to robić. Ale teraz, gdy przetarg nie jest rozstrzygnięty i nadleśnictwo na FB szuka ludzi do sadzenia za stawkę ponad 30 zł, nikt się nie zgłasza. A zul robił to za ok. 20 zł, mówił Wójtowicz.
Dodawał, że przyszły rok to będzie ograniczenie działalności zuli. Jeśli będą nadal pracować, to w możliwie mniejszym stopniu i będą stopniowo odchodzić do innych branż.
Jak tłumaczył, problemów na styku zule, LP jest już tak dużo, że przedsiębiorcom już przestaje się chcieć o tym wszystkim mówić. Apelował, by jak najszybciej usiąść wspólnie do stołu i popracować nad rozwiązaniami, które mogą zahamować zulexit. –Albo coś z tym zrobimy, albo leżymy – mówił prezes Wójtowicz
Józef Kubica, p. o. dyrektora generalnego LP zapewnił, że Lasy są zdeterminowane do współpracy z zulami.
– My chcieliśmy po wybuchu wojny na Ukrainie podwyżki rzędu 20 proc w pozyskaniu i zrywce, a aneksy opracowane przez LP dały ok. 5 proc. Bo LP chciały się podzielić tym wzrostem kosztów z zulami – mówił Tareusz Ignaciuk, prezes SPL.
– Myśleliśmy, że LP powiedzą, że oszaleliśmy, że chcemy 20 proc. Ale nie było żadnego takiego głosu. Oczekiwaliśmy dyskusji, ale jej też nie było, otrzymaliśmy tylko opracowanie z DGLP i gotowy aneks do podpisania. I informację, że albo podpiszemy od razu, albo wcale, bo jutro już będzie za późno. I zule w 90 proc. podpisały te aneksy. Zrobiły to, ale nie z przeświadczeniem, że to jest OK, tylko dlatego, że są odpowiedzialni za swoich pracowników. Więc wzięli, co dali – mówił Ignaciuk.
Tymczasem, jak mówił prezes SPL, nawet dyrektorzy zakładów LP, które mają maszyny leśne, mówili, że potrzebują wzrostu stawek o 30 proc. Informował, że jego firma miała w ubiegłym roku stratę 180 tys. zł.
– Ja sobie z tym poradzę, nawet jak strata będzie większa. Sprzedam na koniec roku maszyny i zamknę firmę. Ale mała firma z tym sobie nie poradzi. Chyba, że jej właściciel sprzeda np. 2 ha pola, spłaci długi i odejdzie z LP – mówił.
Dodawał, że nie ma zrozumienia po stronie LP potrzeb zuli. A jeśli zależy nam wszystkim na tym, żeby LP dalej funkcjonowały, musimy dokonać korekty swojego myślenia.
– Nie tragizowałbym. Nie jest tak źle. Chcemy i będziemy dalej współpracować. My jesteśmy zdani na Was, a wy na nas. Sam przywołałem jednego z dyrektorów do porządku, który mówił, że jak już będzie źle, to zatrudnimy swoich pracowników. Czy LP mogą sobie bez Was poradzić? W pewnym sensie pewnie tak. Ale nie chcemy tego – odpowiadał Józef Kubica, dyrektor generalny LP.
– Aby ratować branżę trzeba dużych podwyżek dla zuli. Bo koszty wzrosły, a jedyne źródło dochodów zuli to LP – mówił Waldemar Spychalski z SPL. Tadeusz Ignaciuk dodawał, że harwester kosztował niedawno 400 tys. euro, a teraz 480 tys. euro. A euro też przecież zdrożało.
W sprawie aneksowania umów Wojciech Wójtowicz, prezes PZPL tłumaczył, że LP ciągle uśredniają Polskę. Przy pracy w górach dopłacają 3 zł do kubika pozyskanego drewna i na nizinach tyle samo. A paliwa w górach przecież idzie więcej. Ponadto w wytycznych do aneksacji pominięto np. pługofezarki i wiele innych czynności.
– Efekt jest taki, że gdy ktoś pracuje za 30 zł/kubik na nizinach, to dopłata 3 zł daje mu 10 proc. podwyżki. A ten kto pracuje w górach ze stawką 100 zł/kubik, ma tez 3 zł, co daje mu… 3 proc, podwyżki – mówił Wójtowicz. – Podobnie promowani większą procentowa dopłatą są ci, co zaniżyli stawki.
– Niektórzy z przedsiębiorców mogliby powiedzieć, że ta dopłata 3 zł do pozyskanego kubika, to był żart – mówił Lucjan Długosiewicz, wiceprezes PZPL. Wskazywał też, że przed pierwszą turą przetargów LP planowały koszty usług leśnych na poziomie z czerwca 2021 r. A teraz, gdy pakiety są nadal nieobsadzone i przetargi powtarzane, pieniędzy na te prace jest ciągle tyle samo.
– Musimy się najpierw dogadać co do faktów, bo inaczej nie pójdziemy dalej. A te fakty są takie, że jest bardzo źle w branży usług leśnych. Nigdy dotąd nie było np. tak, by nadleśnictwo potrzebowało aż 9 przetargów, by znaleźć wykonawcę prac leśnych. A teraz tak się dzieje. Mało tego, leśnictwa w tym 9 przetargu są podzielone nawet na 5 malutkich pakietów – mówił Rafał Jajor, dyrektor biura PZPL.
Plan prowizorium finansowego LP jest zamykany w październiku. Potem ogłaszamy przetargi, odpowiadał Krzysztof Janeczko, zastępca dyrektora generalnego LP ds. ekonomicznych. – Rzeczywiście potem sytuacja na rynku się zmieniła – mówił.
Tłumaczył, że w stosunku do umów z roku poprzedniego LP założyły na usługi leśne wzrost o 5 proc. I to dało ok. 150 mln zł. Kwota ta wynika z tego, że nowy katalog na pozyskanie i zrywkę ujednolicił szacowanie pozyskania dla całego kraju, i dało to kwotę o 40 mln zł mniejszą niż rok wcześniej, ale za to środki na zagospodarowanie wzrosły o 190 mln zł.
– Potem rzeczywiście potrzebnych było po kilka przetargów – mówił dyrektor Janeczko. A sytuacja zaczęła się bardzo zmieniać, inflacja okazała się wyższa. I, jak mówił Janeczko, Lasy dopuściły możliwość dość znacznych przekroczeń kwot w przetargach. Przekroczenia na pewnym etapie do 10 proc. były akceptowane automatycznie, między 10 a 15 proc. wymagały zgody RDLP. W kolejnych powtórzeniach były akceptowane przekroczenia rzędu już 20-25 proc. I tym sposobem środki na usługi leśne wzrosły rok do roku o jakieś 300 mln zł.
Co do aneksowania, to jak informował dyrektor Janeczko, Lasy zaproponowały je bardzo szybko, po opracowaniu wytycznych. I założyły na ten cel w tym roku ok. 250 mln zł. Czyli łącznie Lasy, które rok temu przeznaczyły na usługi leśne 3,2 mld zł, w tym roku już dołożyły 300 mln a planują jeszcze ok. 250 w ramach aneksowania umów. TO ma dać, jak mówił dyrektor Janeczko, więcej o ok. 600 mln zł rok do roku, czyli wzrost o ok. 20 proc.
Mecenas Jarosław Jerzykowski reprezentujący LP mówił o aneksowaniu umów w kolejnym okresie. Katalog prac objętych aneksowaniem ma się powiększyć o drugie tyle czynności, w których paliwo stanowi duży udział w kosztach. Ma także być, jak tłumaczył, „wersja” górska, gdzie będzie uwzględnione to, że tam się więcej zużywa oleju napędowego na pozyskanie kubika. Zmieni się też punkt aneksu, o zrzeczeniu się roszczeń po jego zawarciu.
Aneks jest w jakimś sensie oparty o zasadę podziału ryzyka. To zdarzenie jak wojna dotyczy obu stron i obie się tym „dzielą”, mówił mecenas.
Marian Wiśniewski z LP, który przewodniczy zespołowi LP opracowującemu wzorcową dokumentację do przetargów na usługi leśne oraz standard wykonywania prac leśnych, mówił, że zespół ten uwzględnił ok. 90 proc uwag dotyczących usprawnienia prac w lesie, jakie zgłosił PZPL. M.in. zrywka od przyszłego roku ma być liczona w odstopniowaniu co 100 m.
Rafał Jajor apelował, by zule zostały włączone w prace tego zespołu, bo być może w bezpośredniej rozmowie z przedstawicielami LP można było obronić także te 10 proc. uwag, które nie przeszły. Przypomniał też, że te uwagi nakierowane na poprawę wydajności prac w lesie zostały w dużej części wysłane do LP po raz pierwszy już …. 7 lat temu. Podobnie, jak mówił Jajor, zule powinny uczestniczyć w rozmowach nad sposobem aneksowania umów na usługi leśne.
Poparł to stanowisko Wojciech Szczotka, wiceprezes SPL, który także prosił o włączenie strony zulowskiej do prac na szczeblu LP. – Boimy się, że się to wszystko rozleci i chcemy pomóc – mówił.
Grzegorz Kopyciński z PZPL zauważył, że wchodzimy w kolejny okres aneksowania umów, LP mają już opracowane nowe zasady aneksowania, ale nie przedstawiają ich na razie zulom, ponieważ dyrektor ich jeszcze nie podpisał. A potem będzie za późno. – Nic o nas bez nas. Przed faktem trzeba rozmawiać, a nie po – nawoływał.
Jako przykład błędów, jakich można było uniknąć, gdyby LP rozmawiały z zulami zanim podejmą decyzję, prezes SPL Tadeusz Ignaciuk wskazał, że w aneksowaniu założono, że przy mulczowaniu zużywa się 70 l/ha. A to jest ok. 160 l/ha. – Ale nie ma dyskusji – mówił Ignaciuk.
Waldemar Spychalski przypominał, że paliwo to tylko jeden składnik kosztów, które wzrosły. A są jeszcze ludzie, maszyny...
Mecenas Jerzykowski wskazywał, że LP przeprowadziły aneksowanie bardzo szybko. I tak, że zule nie musiały udowadniać wzrostu swoich kosztów, strat itp.
Mecenas Łukasz Bąk, reprezentujący PZPL mówił z kolei, że teraz już nie trzeba się spieszyć, kolejna „turę” aneksowania można przygotować inaczej, bo po 24 lutego br nie tylko wzrost kosztów paliwa uderzył w zule. Wzrost kosztów dotyczył niemal wszystkiego i teraz można to dołożyć.
– Każdy z Was z osobna jest odpowiedzialny za obecny stan zuli i przyszłość rynku usług leśnych. Czy chcecie widnieć na kartach historii jako ci, którzy zarządzali LP gdy rynek usług upadł i sektor drzewny nie dostaje drewna? – mówił Artur Kunda z PZPL zwracając się do kierownictwa LP.
Jak mówił, on sam już jest poza rynkiem usług leśnych, a kilku kolegów przedsiębiorców na tej sali czeka tylko do końca roku, by odejść, bo to jest branża nieperspektywiczna. – Są lepsze branże, które przy tym samym nakładzie pracy i mniejszym ryzyku dają lepsze wyniki finansowe, w szczególności, gdy proponowane przez nas zmiany we współpracy, wejdą realnie w życie nie w tym roku ani w przyszłym, tylko dopiero za kilka lat – mówił Kunda.
– Czekam na propozycję z Państwa strony w sprawie współpracy w roboczych zespołach. Zaproponujcie merytoryczne osoby, które znają się na pracy w terenie. Z takiej merytorycznej pomocy, gwarantuję, że skorzystamy – mówił dyrektor Józef Kubica.
– Cieszę się, że się spotykamy, my tego słuchamy, analizujemy. Sprawa zuli jest jedną z najważniejszych rzeczy dla nas. Z naszej strony są pewne uchybienia, zdarzają się niestosowne wypowiedzi. Ale trzeba rozmawiać – dodawał Kubica.
Dyrektor mówił, że ponieważ jest też związkowcem zależy mu na tym, by jak najwięcej pieniędzy trafiało do pracowników zuli. – Zadbajcie o to – apelował.
Powyższy tekst nie jest protokołem ze spotkania, ale notatką sporządzoną na potrzeby członków Polskiego Związku Pracodawców Leśnych.