Firmy leśne nie muszą układać stosów „wywozowych”, a jeśli są o to proszone, powinny otrzymywać dopłatę za wzrost pracochłonności.
Zule powinny odmawiać wielokrotnego wchodzenia na zrąb zupełny, bo Lasy za to nie płacą.
Zulowcy nie muszą kierować pracowników do pomocy leśniczemu przy odbiórkach. A jeśli to robią, powinni mieć za to dodatkowo zapłacone.
22 marca br. w Dyrekcji Generalnej Lasów Państwowych w Warszawie odbyło się spotkanie poświęcone wprowadzonym ostatnio katalogom pracochłonności prac leśnych w pozyskaniu i zrywce. Katalogi obowiązują w całej Polsce od tego roku, prace leśne wykonywane obecnie były wyceniane w ich oparciu.
W spotkaniu, poza przedstawicielami Ośrodka Rozwojowo–Wdrożeniowego LP w Bedoniu, który katalogi opracował, wzięli udział przedstawiciele Polskiego Związku Pracodawców Leśnych (to na ich prośbę odbyło się spotkanie) oraz Stowarzyszenia Przedsiębiorców Leśnych.
Po przedstawieniu krótkiej prezentacji przez ORW LP w Bedoniu przyszła kolej na pytania zuli w sprawie katalogów.
Wojciech Wójtowicz, prezes PZPL, dopytywał, dlaczego długość sortymentów nie ma wg katalogów wpływu na pracochłonność pracy harwestera? Jak mówił, przy sortymencie długości 1,2 m głowica harwestera nie może pracować na pełnej prędkości, jest większa liczba cięć piły.
Bernard Deus z ORWLP w Bedoniu dziwił się praktyce cięcia przez harwester sortymentów krótkich, np. papierówki długości 1 m. To się w głowie nie mieści, mówił. Przekonywał, że nikt nie powinien takich prac zlecać maszynie. – To jest chore. Tym bardziej, że przecież tak krótkiego sortymentu nie wolno wozić w kłonicach – mówił.
Zulowcy podkreślili, że takie zlecenia Służba Leśna wypisuje i że jest to powszechna praktyka. Więc skoro katalogi tego nie przewidują, to znaczy, że prace są źle wyceniane.
– Mój rekord życiowy to 64 sortymenty na jednej powierzchni. Trzeba sobie zdawać sprawę, że uśredniony katalog będzie dobrze działał, gdybym wykonywał wszystkie prace w całej Polsce. Wówczas i mi się wszystko uśredni. Ale jeśli pracuję akurat w trudnym terenie, to jestem stratny –mówił prezes Wójtowicz.
Inny przykład: odbiorca chce dłużycę. Więc zul ją układa wzdłuż drogi i szybko brakuje miejsca na kolejne mygły. Zul nie może układać w poprzek drogi, bo kierowca samochodu wywozowego musiałby sobie drewno dociągać, a nie chce tego robić, bo to dodatkowa praca. Więc zul, który nie może się sprzeciwić, bo musi, zgodnie z umową podpisać zlecenie pod groźba kary, czeka aż przyjedzie samochód i odbierze część drewna, i zrobi się miejsce na kolejne dłużyce.
– Jakie stawki zostały podstawione do katalogu przy szacowaniu wartości zamówienia? Jaka stawka do katalogu została przyjęta dla pracy pilarza, jaka dla harwestera itp. – pytał Artur Kunda z PZPL.
– Muszę skonsultować się, czy takich informacji mogę Wam udzielić – odpowiadał naczelnik Krzysztof Rostek z DGLP.
– Gdy liczyliśmy „od tyłu” to wyszło nam, że założono 200 zł/h, ale za pracę dwóch maszyn, harwestera i ciągnika zrywkowego. A dla porównania wynajęcie jednego prostego przecież wozidła przy budowie autostrady kosztuje dziś 170 zł/godzinę, przy wynajęciu na całą dobę, bez operatora – mówił prezes PZPL Wojciech Wójtowicz.
Tłumaczył, że zule zaczęły liczyć koszty, bo dawniej przyjmowały zwykle wycenę nadleśnictwa.
– Sądzę, że wartość roboczogodziny pracy drwala i maszynogodziny pracy sprzętu została niedoszacowana – wtórował mu Włodzimierz Grzebieniowski z PZPL. – Zostało to zrobione zapewne tak, jak zawsze: Lasy z planowanych przychodów odliczyły koszty swojego funkcjonowania a resztę, ile zostało, przeznaczyły na zule. To jest tajemnica poliszynela, wszyscy o tym wiemy, a nikt o tym nie mówi. Jak długo będziecie Państwo w to brnąć? – pytał przedsiębiorca.
– Dyrektorzy LP mówili przed przetargami, że zule mają wycenić prace rzetelnie. I firmy to zrobiły, ale podnosząc stawki na rok 2022 już tylko o 7-8 proc. w stosunku do roku ubiegłego, przekroczyły kwoty nadleśnictwa o 65 proc – mówił Grzebieniowski.
– Czym tłumaczyć fakt, że czwarty przetarg ogłaszany w marcu tego roku na te same prace, ma ciągle tę samą wycenę, co ten pierwszy ogłoszony w październiku? Po drodze był wybuch wojny, galopująca inflacja, ucieczka pracowników z lasu. Trwanie w oślim uporze, że jest ok, to jest coś niezrozumiałego. Nie jest to wina katalogu, ale podstawionej do niego stawki – mówił Włodzimierz Grzebieniowski.
Lucjan Długosiewicz z PZPL pytał, jak w katalogach pracochłonności jest ujęta pomoc pracowników zula przy odbiórkach. Bernard Deus odpowiadał, że nie jest ujęta. To są prace, za które zulowi należy się dodatkowa płaca, rozliczana za godzinę – mówił ekspert z Bedonia.
Nie można zmuszać zuli, by dawali pracowników do pomocy leśniczemu, bo od tego jest podleśniczy, – potwierdzali przedstawiciele DGLP.
To jedynie fragment, ok. 30 proc. relacji ze spotkania. Całą notatkę udostępniliśmy wyłącznie członkom Polskiego Związku Pracodawców Leśnych.