12 stycznia br. w siedzibie Dyrekcji Generalnej Lasów Państwowych (DGLP) w Warszawie odbyło się spotkanie kierownictwa Lasów Państwowych (LP) z przedstawicielami Polskiego Związku Pracodawców Leśnych (PZPL). O takie spotkanie PZPL poprosił wcześniej w piśmie do DGLP.
Delegację PZPL stanowili: prezes Wojciech Wójtowicz, wiceprezes Lucjan Długosiewicz, Artur Kunda, Marta Ucinek, mecenas Łukasz Bąk i dyrektor biura PZPL Rafał Jajor.
Stronę LP reprezentowali: p.o. dyrektora generalnego LP Józef Kubica, jego zastępca do spraw ekonomicznych Krzysztof Janeczko, p.o. zastępcy dyrektora ds. gospodarki leśnej Jan Tabor, naczelnik wydziału hodowli w DGLP Krzysztof Rostek (ten wydział zajmuje się kontaktami z zulami), naczelnik wydziału analiz ekonomicznych i planowania w DGLP Jarosław Piekutin, przewodniczący „Stałego zespołu doradczego ds. standaryzacji technologii wykonawstwa prac leśnych oraz bieżącej aktualizacji jednolitych zasad zamawiania usług leśnych w jednostkach organizacyjnych PGL LP” Marian Wiśniewski z DGLP (Pomorski Region Inspekcyjny), specjalista ds. przedsiębiorczości leśnej Krzysztof Knop z wydziału hodowli lasu DGLP oraz mecenas Jakub Pokoj.
Na otwarcie spotkania dyrektor Krzysztof Janeczko z DGLP poinformował, że obecnie trwa druga tura przetargów na usługi leśne, w której większość prac zostanie zakontraktowana. Ale potrzebna będzie też trzecia tura.
Rafał Jajor, dyrektor biura PZPL, przypomniał, że podczas ostatnich rozmów pod koniec września 2020 r. przedstawiciele kierownictwa LP mówili, iż zdają sobie sprawę z tego, że stawki za prace leśne są niskie, a koszty funkcjonowania firm leśnych rosną. Radzili też, by przedsiębiorcy leśni uczciwie i rzetelnie skalkulowali swoje koszty, wliczyli w stawki swój zysk i byli dobrej myśli na przetargach. A to dlatego, że Lasy są przygotowane na to, że koszty usług leśnych mogą wzrosnąć. A o ile, to zdecyduje rynek.
I tak się stało: zulowcy wycenili swoje usługi najczęściej na kwoty wyższe od tych proponowanych przez nadleśnictwa. Jednak kwoty te są przez nadleśnictwa odrzucane, a przetargi unieważniane, z uwagi na przekroczenie wyceny nadleśnictwa.
Tymczasem koszt zakupu nowej maszyny leśnej wzrósł w ostatnim czasie o ok. 15 proc., cena olejów skoczyła o ok. 50 proc.
Niestety, jak mówił Rafał Jajor, coraz więcej firm leśnych z wieloletnim stażem, nawet 20-letnim, albo ogranicza swoje zaangażowanie w usługi leśne albo z tej branży odchodzi. Widać ten trend przede wszystkim po tym, jak dużo pakietów w przetargach na usługi leśne nie ma żadnej oferty. Nikt nie chce tych prac wykonywać. W pierwszej turze przetargów bez ofert pozostało ok. 8 proc. pakietów. Z taką skalą tego zjawiska nie mieliśmy do czynienia nigdy dotąd w historii LP.
Zapytany o liczbę pakietów, na które nie złożono żadnej oferty dyrektor Krzysztof Janeczko z DGLP ocenił jednak, że są to sporadyczne przypadki.
Wojciech Wójtowicz, prezes PZPL, mówił, że wedle słów kierownictwa LP wypowiedzianych na spotkaniu we wrześniu to rynek miał ustalić stawki. A gdy zule dały wyższe stawki, to wtedy okazało się, że nie są już one rynkowe zostały i nadal są przez nadleśnictwa odrzucane. Kończy się to tak, że część zuli zamyka działalność albo wycofuje się z pracy na rzecz LP.
Doszło do tego, mówił prezes PZPL, że zulowcom na kontraktach z LP już nie zależy.
Rafał Jajor mówił też o pozytywach. Wymienił tu raport z opracowany przez zespół ds. umaszynowienia prac z zagospodarowania lasu, który trafił do wszystkich nadleśnictw z poleceniem wdrożenia do praktyki. Zespół powstał na prośbę PZPL, członkowie związku uczestniczyli w jego pracach.
Dyrektor biura PZPL przypomniał też kolejną sprawę ciągnącą się od poprzednich spotkań: waloryzację stawek w wieloletnich umowach na usługi leśne. To sprawa ciągle zgłaszana przez członków PZPL jako ważna do załatwienia.
Tematem ciągnącym się od poprzedniego spotkania jest też wprowadzenie elektronicznych dokumentacji (gównie protokołów odbioru robót - POR) na linii zul-leśnictwo i zul-nadleśnictwo, by z każdym dokumentem przedsiębiorca leśny nie musiał jeździć do leśniczego czy biura nadleśnictwa. Na gorąco naczelnik Krzysztof Rostek ponowił zapewnienie ze spotkania we wrześniu, że w LP trwają nad tym prace.
Legalność zatrudnienia to kolejne zagadnienie poruszane już na poprzednich spotkaniach, a teraz przypomniane przez Rafała Jajora. Chodzi o to, by nadleśnictwa egzekwowały zapisy umowy i kontrolowały legalność zatrudnienia w zulach. Zatrudnianie na czarno, poza wieloma negatywnymi skutkami, przede wszystkim zwiększa ryzyko wypadków. PZPL proponował, by wraz z fakturą zule dostarczały wydruk z PUE ZUS poświadczający odprowadzenie składek za pracowników.
Artur Kunda z PZPL mówił, iż ewentualny upadek ryku usług leśnych jest większym zagrożeniem dla LP, niż dla samych zuli. Bo zule nie upadną, tylko się przebranżowią. A prac leśnych nikt za nich nie wykona.
O wycenie usług leśnych przez nadleśnictwa i określaniu kwoty przeznaczonej na realizację tych zadań mówił Lucjan Długosiewicz, wiceprezes PZPL. Pytał: czy koszty związane z zatrudnieniem wymaganej przez zamawiającego osoby do nadzoru są ujęte w wycenie? Mówił też, że skoro LP liczą się ze wzrostem stawek na usługi leśne, to dlaczego kwoty przeznaczone na realizację zadań w postępowaniu drugim czy trzecim są takie same jak w pierwszym?
Lucjan Długosiewicz relacjonował, że jeden z zamawiających tłumaczył niską kwotę na realizację zadań tym, że została ona oszacowana w czerwcu ubiegłego roku. Ale drugi czy trzeci przetarg jest ogłaszany już w grudniu czy styczniu, gdy wiadomo już, że koszty firm leśnych w stosunku do czerwca wzrosły.
Na pytanie dotyczące nowego katalogu w pozyskaniu i zrywce, jak relacjonował wiceprezes PZPL, jeden z zamawiających odpowiedział, że nie potrafi dokładnie się wypowiedzieć, gdyż katalog otrzymał z DGLP. Jak to jest, pytał Lucjan Długosiewicz, że DGLP mówi, iż nic nie może w kwestii przetargów, bo zamawiającym jest nadleśniczy, a nadleśniczy mówi, że nie wie, jak dokładnie oszacował kwotę na realizację zadań, bo katalog dostał z DGLP.
Ale tak naprawdę, mówił dalej Lucjan Długowiewicz, nie ma znaczenia dla zuli, jaki jest katalog. Liczy się to, jaką może uzyskać stawkę.
Naczelnik Jarosław Piekutin z DGLP przypominał, że w katalogach są uwzględnione utrudnienia, jakie można wziąć pod uwagę przy szacowaniu pracochłonności danej pracy. Odpowiadał mu prezes PZPL Wojcieh Wójtowicz, który mówił, że otrzymał wiele sygnałów o tym, iż leśniczowie byli przymuszani do zaniżania pracochłonności.
Przedstawiciele LP zareagowali na to z niedowierzaniem. Ale, jak mówił wprost Wojciech Wójtowicz: przestańmy się oszukiwać, nie udawajmy, że wszystko jest ok. Prawda jest taka, że nadleśnictwo dostało kwotę, w której miało się zmieścić i koniec. I nawet, jeśli początkowo wyceniło pracę rzetelnie, to potem musiało zbić koszty i zmieścić się w tych zarządzonych przez RDLP.
Te oferty zawyżone względem wyceny nadleśnictwa nie są przecież z kosmosu, ciągnął dalej prezes Wójtowicz. One wynikają z rzetelnych wyliczeń przedsiębiorców. A wzrost oczekiwań co do wysokości stawek widać szczególnie tam, gdzie jest dużo hodowli. Dlaczego? Bo to są prace ręczne, a przedsiębiorcy leśni walczą na rynku o ludzi. Jedyny argument jaki mają to stabilność. Pracownik może zgodzić się zarabiać mniej, o ile ta pensja będzie pewna co miesiąc. Ale ta stabilność już się skończyła.
Czy przekroczenia o 10-15 proc. to jest dużo w obecnych czasach? – pytał retorycznie Wojciech Wójtowicz. Jak mówił, rynek jest już w zapaści, i Lasy będą jeszcze tęskniły za przekroczeniami o 10-15 proc., bo w kolejnych latach będą większe.
Podsumowując swoją wypowiedź prezes PZPL mówił, że tak naprawdę problemy runku usług leśnych to jest problem LP, a nie samych zuli.
Dyrektor generalny LP Józef Kubica podkreślał, że uwagi pracodawców leśnych bierze sobie głęboko do serca, bo, LP i zule są skazani na współpracę.
Tu wtrącił się Artur Kunda z PZPL mówiąc, że zule nie są wcale skazane na LP. I potwierdził to własnym przykładem: wystartował w przetargu numer trzy i jest to ostatni przetarg, w którym złożył ofertę. Jeśli nie zostanie przyjęta, to przestanie świadczyć usługi dla LP. Jego ceny były i są takie same od początku, i są cały czas odrzucane przez nadleśnictwo.
Nie chcę dłużej czekać na kontrakt, mówił Artur Kunda, nie będę dostosowywał swoich kosztów do wyceny nadleśnictwa. Nie chcę też zatrudniać na czarno, żeby tylko wykonać kontrakt po cenach nadleśnictwa. Jeśli moje ceny nie zostaną przyjęte, odejdę od świadczenia usług na rzecz LP.
Moja firma pracuje w dużej mierze za granicą, mówiła z kolei Marta Ucinek z PZPL. Kiedyś siedzieliśmy jak na szpilkach na przetargu, a teraz już wcale nie boimy się, że nasze oferty zostaną odrzucone. Mamy co robić. To jest Wasz problem, nie nasz, mówił dalej w kierunku kierownictwa LP Artur Kunda. Jak podkreślał, jeśli nic się nie zmieni, to nawet te zule, które ciągle walczą, zrezygnują w przyszłym roku, lub za dwa lata. Będzie coraz gorzej.
Współpracujący z PZPL mecenas Łukasz Bąk zauważył, że widzi ostatnio dużo przypadków naliczania zulom kar umownych, wykonań zastępczych czy nawet zrywania umów. Czy powodem nie jest to, że umowy te były podpisane z podmiotami, które zaoferowały niskie stawki, a teraz nie radzą sobie z wykonaniem zadań, pytał mecenas.
W poruszonej wcześniej kwestii legalności zatrudnienia Marian Wiśniewski z LP tłumaczył, że umowa zul-nadleśnictwo ma instrumenty, by legalność zatrudnienia w zulach sprawdzać. I że LP wdrożą prace nad tym, by takie kontrole miały charakter systemowy. Stworzymy system kontroli, który będzie obowiązywał w LP, mówił Marian Wiśniewski.
Artur Kunda zarzucił, że LP dotąd w trakcie trwania umowy, nie kontrolowały legalności zatrudnienia systematycznie, bo bały się, że przy obecnych stawkach nie miałby kto pracować w lesie. Więc ceny usług musiałyby wzrosnąć. Nie chcecie walczyć z szarą strefą, bo się Wam to nie opłaca, mówił przedsiębiorca.
Wtórował mu mecenas Łukasz Bąk, który zwrócił uwagę na patologiczną praktykę przedstawiania umów o pracę na 1/4 czy 1/8 etatu. I takie umowy, jak mówił mecenas, są przyjmowane przez nadleśnictwa jako potwierdzenie dysponowania odpowiednim zasobem ludzkim.
Jak mówił Łukasz Bąk, rynek usług leśnych to jest siedlisko szarej strefy. Choć w SWZ jest zapis, że każda praca w lesie powinna być wykonywana w oparciu o umowę o pracę, o ile wynika to z przepisów, to mamy w tym względzie wielką fikcję. Ludzie pracują na czarno albo udają że pracują tylko na 1/8 etatu. To widać na liczbach, które LP mają: widać, że jeden drwal zatrudniony na 1/8 etatu wyrobił w miesiącu tyle drewna, że w żaden sposób nie mógł tego zrobić pracując godzinę dziennie.
Mecenas Łukasz Bąk poruszył inny temat: jedna z tarcz „covidowych” zakazała zleceniodawcy potrącania kar umownych od faktur wykonawcy. Jego zdaniem przepisy jednoznacznie mówią, że w okresie obowiązywania tych przepisów potrącać kar z faktur nie można, co nie oznacza, że nie można ich naliczyć i wystąpić z nakazem zapłaty do sądu, jak robi część nadleśnictw. Zdaniem Łukasza Bąka potrącać kar od faktur nie można niezależnie od tego, czy przyczyna naliczenia kary miała związek z pandemią, czy nie. Tymczasem część nadleśnictw potrąca kary z faktur i stoi na stanowisku, że o ile kara została naliczona bez związku z koronawirusem, to może tak robić. Łukasz Bąk prosił, by DGLP zajęła w tej kwestii stanowisko.
Inne zdanie na ten temat miał reprezentujący LP mecenas Jakub Pokoj. Jego zdaniem przepisy są tu niejednoznaczne i to w gestii każdego nadleśniczego indywidualnie leży decyzja, jak w takich sprawach postępować. DGLP nie będzie tu zajmować stanowiska. Zdaniem mecenasa są interpretacje, które mówią, że zakaz potrącania kar od faktur dotyczy tylko tych kar, które zostają naliczane w związku z covidem.
Wracając do kwot przeznaczanych przez LP na usługi leśne naczelnik Jarosław Piekutin z DGLP mówił, że LP nie mogą wydać więcej, niż zarabiają. A dyrektor Krzysztof Janeczko apelował, by poczekać na zakończenie przetargów. Jak mówił, z końcem marca LP podsumują postępowania i będzie można wrócimy do rozmowy.
Marian Wiśniewski poinformował, że kierowany przez niego zespół będzie teraz pracował nad usprawnieniem pracy zuli, które jest możliwe po stronie LP. Chodzi tu o stworzenie przedsiębiorcom warunków do lepszej organizacji pracy i co za tym idzie redukcji kosztów. W ten sposób, jak mówił przewodniczący zespołu, można po stronie zuli zredukować koszty o 20-30 proc.
Marian Wiśniewski wspomniał też o uwagach, jakie PZPL wniósł kilka miesięcy temu do standardu wykonywania prac leśnych. Jak mówił, w większości zostały uwzględnione, część z nich przeniesiono do realizacji na rok kolejny.
Artur Kunda dziękował, że LP wreszcie dostrzegły to, co PZPL mówi od dawna, że w zulach mamy 20-30 proc. niepotrzebnych kosztów wynikających ze złej organizacji zleceń. Pytał jednak, kiedy te usprawnienia wejdą w życie?
Uzgodniono, że PZPL prześle do DGLP pomysły/propozycje na działania po stronie LP, które mogą obniżyć koszty prac po stronie zuli. Potem delegacja przedsiębiorców ma być zaproszona na spotkanie zespołu, by przedyskutować te propozycje.
Wojciech Wójtowicz wrócił do tematu poruszonego przez PZPL już dawno: chodziło o umożliwienie PZPL odbycia spotkania z ekspertami z ORWLP w Bedoniu, którzy opracowali nowy katalog pracochłonności dla pozyskania i zrywki. Istnieje potrzeba, jak argumentował prezes PZPL, aby środowisko wykonawców prac leśnych miało możliwość uzyskania więcej informacji na temat nowego katalogu.
PZPL występował już wcześniej z prośbą o takie spotkanie, ale DGLP odpowiedziała odmownie. Teraz uzgodniono, że takie spotkanie odbędzie się prawdopodobnie w marcu.
Przy okazji dyrektor Krzysztof Janeczko poinformował, że ORWLP w Bedoniu otrzymało zadanie weryfikacji nowego katalogu na przykładzie dwóch nadleśnictw z RDLP w Radomiu i dwóch z RDLP w Krośnie. Zresztą ma być prowadzona stała weryfikacja tych katalogów.
Na zakończenie spotkania dyrektor generalny LP Józef Kubica mówił, że nikt nie był wstanie przewidzieć wcześniej takiej inflacji, wzrostu wielu kosztów. A Lasy muszą pilnować swojego interesu, a właściwie interesu Skarbu Państwa. Ale, jak mówił, ma nadzieję, że kurz opadnie i LP i zule będą się nadal spotykać. Zaprosił już na kolejne spotkanie w kwietniu.
Spotkanie trwało ok. 1,5 godziny.
Powyższy tekst nie jest protokołem ze spotkania, ale notatką sporządzoną na potrzeby członków Polskiego Związku Pracodawców Leśnych.